Osiągnięcia bojowe i wychowawcze „Szarych Szeregów” nie stanowiły
autonomicznego wykwitu tej tylko organizacji. „Szare Szeregi” nie były
grupą wyjątkową - podobnych środowisk nieograniczonej patriotycznej
ofiarności w służbie narodowej mieliśmy niemało. Sprzyjał temu czynnik
niezmiernej wagi: autentyczna narodowa jedność wobec okupanta
hitlerowskiego. Chłopcy i dziewczęta widzieli siebie jako straż przednią
zjednoczonego przeciw wrogowi narodu, odczuwali - proszę wybaczyć
patetyczny zwrot - jakby błogosławieństwo całego narodu dla swej
aktywności. I jeśli „Szare Szeregi” unikały wiązania się z jakąś
określoną grupą partyjno-polityczną, uznając nad sobą tylko
zwierzchnictwo Armii Krajowej to właśnie dlatego, iż w ich oczach
(pamiętajmy: w oczach młodych Polaków lat 1939 i kilku następnych) było
to wiązanie się z czynnikiem reprezentującym jedność narodową. Chłopcy i
dziewczęta „Szarych Szeregów" chcieli być dziećmi narodu - nie
twierdzę, że ich pojęcie narodu było pełne - twierdzę tylko, że tego
pragnęli, że postrzegali siebie jako realizatorów ogólnonarodowych zadań
i potrzeb, że to pobudzało ich aktywność foralną, i bojową,
obywatelską.
Wniosek na dzień dzisiejszy z tego pierwszego stwierdzenia jest
taki: prawdziwie efektywny ruch ideowo-moralny młodzieży może się
wyłonić tylko na fali jakiegoś wielkiego dynamizmu społecznego, którego
zadania pojmowane będą jako wyraz autentycznych i pilnych potrzeb
narodu.
Ale twierdzenie, że osiągnięcia „Szarych Szeregów” były
uwarunkowane napięciem jedności narodowej i poczuciem, iż jest się
czołówką narodowych pragnień i dążności - to tylko połowa prawdy o
źródłach siły „Szarych Szeregów”. Druga połowa dotyczy tego, co było dla
„Szarych Szeregów” specyficzne, wyróżniające je od innych dzielnych i
ofiarnych grup okupacyjnej młodzieży: chłopcy i dziewczęta „Szarych
Szeregów” związali się z ideą pracy nad sobą. Zawdzięczali to tradycji
harcerskiej, lecz dokonali rozszerzenia tej tradycji. Teraz praca nad
sobą („kształcenie charakteru”), nie zadowalając się oparciem o znane
ćwiczenia harcerskie - związała się z tym, co było najważniejsze w
aktywności czasów okupacji: z tajnymi kompletami szkolnymi, i z aktami
sabotażu i dywersji, z czynną pomocą gnębionej ciężarami okupacyjnymi
rodzinie, z akcjami ratownictwa społecznego i opieki, ze „stylem życia”
negującym okupacyjną rzeczywistość przez koleżeńskie kontakty nasycane -
gdy tylko się dało - wartościami kultury. „Szare Szeregi” stały się
jakby harcerstwem wydoroślałym. „Wydoroślenie” polegało na
koncentrowaniu się na tym, co dla bytu narodowego najdonioślejsze - na
walce, na uczeniu się, na świadczeniach pomocy - społecznej, na
przygotowywaniu się do „jutra” (powstania) i „pojutrza” (Polska wolna).
Ale owo „wydoroślenie” nie spowodowało zerwania z tą tradycją harcerską,
która manifestowała się młodzieńczym zapałem w traktowaniu zadań
dających okazję do wyrabiania w sobie obowiązkowości, rzetelności,
uczynności, gotowości do służby publicznej, dzielności moralnej,
sprawności fizycznej. Okazję taką stwarzały akcje małego sabotażu,
dywersji, walki zbrojnej, realizacja zadań uczelnianych i społecznych
itp. Nie zrozumie „Szarych Szeregów” nikt, kto nie uchwyci pragnień tych
chłopców i dziewcząt kształtowania siebie samych wedle modelu ideowego,
którego wielorakie składniki dadzą się zsyntetyzować w jednym pojęciu:
dzielność.
Należy w tym miejscu zauważyć, że dzielność nierozłącznie wiąże
się z uznanymi społecznie wartościami. Złodziej może być silny, sprytny,
sprawny, śmiały - ale nie może być dzielny. Dzielność - to rzymskie virtus.
Virtuti militari jest orderem za dzielność żołnierską. Być dzielnym -
oto kim chciał się stawać młody człowiek, identyfikujący się z „Szarymi
Szeregami”. Być dzielnym moralnie - nawet w obliczu próby ostatecznej,
być dzielnym w boju - nawet gdy się walczy sam na sam z wrogiem, być
dzielnym umysłowo przez uporczywe, coroczne „zaliczanie”, wbrew
łańcuchowi trudności - klas szkolnych.
Sądzę, że dziedzictwo ideału dzielności „Szarych Szeregów" jest
dla następnych generacji młodzieży wartością szczególnie cenną. My,
wychowawcy, niewiele osiągniemy schlebiając młodzieży, nęcąc ją tym co
dla niej ciekawe, przyjemne, ponętne - jeśli owych zainteresowań i
potrzeb nie uczynimy punktem wyjścia dla pracy nad sobą, dynamizowanej
przez wizję czynów wymagających dzielności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz